ARCHITEKTURA NIEZRÓWNOWAŻONA: WIZJONERZY, UTOPIŚCI, FUTURYŚCI

Anna Cymer


Zaha Hadid, Abu Dhabi Performing Arts Center, 2007, źródło: www.zaha-hadid.com

XX wiek obfitował w wizjonerskie projekty – społeczne, kulturowe, polityczne, technologiczne, a zmiany, jakie w czasie tego stulecia zachodziły na świecie stały się doskonałym tłem do tworzenia bardzo zróżnicowanych konceptów architektonicznych i urbanistycznych. To wtedy Le Corbusier mógł rozwijać swoje futurystyczne, super-modernistyczne wizje miast składających się tylko z wieżowców. W 1961 roku kilku brytyjskich architektów mogło założyć grupę Archigram, która w czasach pop-artu, komiksów i kultury masowej, filmów science-fiction, a przede wszystkim rozwoju badań kosmosu (Program Apollo ruszył w 1961 roku, uwieńczony 8 lat później lądowaniem człowieka na Księżycu) rysowała miasta, wędrujące na wielkich nogach ("Walking City") lub komponowane dowolnie z łączących się ze sobą niczym klocki pojedynczych elementów („Plug-in-City”). Choć wydaje się, że ekologia dopiero teraz interesuje projektantów, Paolo Soleri już w 1970 roku wymyślił utopijne eko-miasto Arcosanti, bazując na opracowanej przez siebie idei „arcology” – architektury integralnie połączonej z naturą. W odróżnieniu od innych eksperymentalnych  koncepcji, Arcosanti przybrało materialną postać – powstało w Arizonie jako osada zaprojektowana tak, by w jak najmniejszym stopniu ingerować w naturalny porządek przyrody. 

***

„Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak wielką bierze na siebie odpowiedzialność – sięgając po linię i cyrkiel architekta. (…) zawód, jak wykonuje architekt, nie jest rzemiosłem, lecz jest posłannictwem” – pisał w 1948 roku Lech Niemojewski w książce „Uczniowie cieśli”. Publikacja (za którą w 1952 roku Niemojewski został przez stalinowskie władze pozbawiony tytułu profesora i stanowiska na Politechnice Warszawskiej, gdzie wykładowcą był od 1922 roku) – to rozważania na temat zawodowej etyki, odpowiedzialności, sensu pracy architekta. Choć pisana w specyficznych okolicznościach – kierowana była do studentów architektury w zrujnowanym wojną kraju – jest wynikiem nie tylko osobistych poglądów autora, ale i analizy teoretycznych dzieł dotyczących architektury, przede wszystkim rozmyślań Witruwiusza. „Rozpoczynając rozważania, ustaliliśmy w pierwszym rozdziale jako punkt wyjścia, że będziemy uważali architekturę za pewną ideę. Powiedzieliśmy, że jest ona nauką, sztuką i mądrością, zwłaszcza mądrością dlatego, że ogarnia wszelakie przejawy życia ludzkiego, a zadanie jej polega na zrozumieniu tych przejawów i znalezieniu dla nich najdoskonalszej formy” – pisze Niemojewski. Te słowa można uznać za swego rodzaju kwintesencję zawodu, którego przedstawiciele mają ogromny wpływ na życie innych, a swoje artystyczne wizje muszą przekładać na język inżynierii. Ten dość skomplikowany system zależności, pomieszanie wolności twórczej z pętami, narzuconymi przez fizykę i matematykę zawsze miał wpływ na postawy architektów – jedni zasadom się podporządkowywali, inni starali się spod nich wyzwolić, przełamując schematy i przyzwyczajenia, dając pierwszeństwo swojej wyobraźni.
Wizjonerskie, utopijne, futurystyczne projekty architektoniczne rodzą się od wieków. Zazwyczaj powstają w ścisłym związku z panującymi aktualnie poglądami politycznymi, zjawiskami społecznymi, trendami w myśleniu. Starożytni kreślili wizje wyimaginowanej krainy szczęścia, uczciwości, utopijnej Atlantydy; w epoce renesansu zakładane na geometrycznej siatce ulic idealne miasta miały symbolizować harmonię i ład opartej na wiedzy i rozumie epoki Oświecenia. XV-wieczny architekt i myśliciel, Leon Battista Alberti w erudycyjnym dziesięcioksięgu „O sztuce budowania” za najdoskonalszą uważał architekturę opartą na znajomości matematyki i wzorcach, czerpanych z antyku. Aż do XVIII wieku architekturę utopijną utożsamiano z pojęciem piękna, a najbardziej wizjonerscy byli ci architekci, którzy szukali form harmonijnych, doskonałych w swoim matematycznym uporządkowaniu. Co ciekawe, mimo zmieniających się trendów tym niedoścignionym wzorcem architektury doskonałej pozostawał aż do przełomu XIX i XX wieku antyk. „Autorzy wielkich dzieł o sztuce budowania (m.in. Witruwiusz, Palladio, Alberti – przyp. aut.) przekazywali swoim następcom całą swą wiedzę wierząc, że pozwoli im ona przybliżyć się do mistrzostwa, do ideału piękna” – tłumaczy Jakub Wujek w książce „Mity i utopie architektury XX wieku” i cytuje słowa XVIII-wiecznego niemieckiego historyka sztuki, Johana Joachima Winckelmanna: „Jedna jest tylko droga, która wzniesie nas na wyżyny wielkości, gdzie nikt nas naśladować nie zdoła – ta droga to naśladowanie starożytnych”. Nawet dwaj najważniejsi wizjonerzy tamtego czasu, Étienne-Louis Boullée i Claude Nicolas Ledoux swoje utopijne architektoniczne wizje tworzyli w oparciu o antyczne wzory. W ich wizjach monumentalnych, nierzadko fantastycznych budowli (np. w kształcie gigantycznej kuli czy ostrosłupa) stałym elementem są kolumnady, tympanony, kasetonowe sklepienia żywcem wyjęte z Panteonu, nakryte kopułami rotundy. 

Pierwszą oznaką nadchodzących zmian w myśleniu o architekturze  było nastanie epoki romantycznej, która zaczęła doceniać indywidualizm. To wtedy dostrzeżono nieograniczone możliwości ludzkiej wyobraźni, narodził się kult jednostki i jej własnego uczucia. Kolejnym etapem w rozwoju fantazji architektów była rewolucja przemysłowa, dająca poczucie nieograniczonych możliwości epoka pary i elektryczności, stalowych konstrukcji i żelbetu, pozwalających na realizację wielu do niedawna przekraczających wyobraźnię budowli. Pałac Kryształowy w Londynie czy Wieża Eiffla w Paryżu pokazały, że techniczne ograniczenia przestają być przeszkodą w realizowaniu wielkich wizji. Do języka architektury wchodzi po raz pierwszy słowo „eksperyment”, określające projekt wykraczający poza znane normy, formy, przełamujący tradycje i przyzwyczajenia. Wcześniej słowo to nie miało zastosowania w architekturze, bo ta zawsze powstawała w odniesieniu do niedoścignionych wzorców z przeszłości. 

11 lipca 1914 roku Antonio Sant'Elia opublikował „Manifest architektury futurystycznej”, w którym w wyrazisty sposób potępił „główny imbecylizm architektury współczesnej, powtarzający się ciągle dzięki pomocy sprzedajnych akademii, tych domowych aresztów inteligencji, gdzie zmusza się młodych do onanistycznego kopiowania modeli klasycznych, miast nastawiać ich umysły na wyznaczanie zakresu i poszukiwanie rozwiązań dla nowej, władczej problematyki: futurystycznego domu i futurystycznego miasta. Dom oraz miasto są nasze materialnie i duchowo; tutaj możemy się hałaśliwie krzątać nie popadając w groteskowy anachronizm”. Sant'Elia był jednym z pierwszych architektów, który uznał, że hamulce i ograniczenia nie służą projektowaniu. Rysował wizjonerskie metropolie ze szkła i betonu, wieżowce w kształcie piramid, żelbetowe mega-osiedla pasujące do „epoki maszyny”. Podobną drogą podążyli radzieccy konstruktywiści, którzy natchnieni robotniczą rewolucją projektowali dynamiczne konstrukcje, w których obok fascynacji nowoczesnością i technicznymi możliwościami kryła się też polityczna symbolika. Przykładem Pomnik III Międzynarodówki Władimira Tatlina z 1919 roku. El Lissitzky pisał o tej niezrealizowanej nigdy wizjonerskiej budowli: „Była to jedna z pierwszych prób syntezy pierwiastków technicznego i artystycznego. Tu wyraziło się dążenie całej nowej sztuki budownictwa w kierunku rozluźnienia woluminu i przestrzennego przenikania zewnętrznego i wewnętrznego”. Instytut Lenina – utopijny gmach projektu Iwana Leonidowa, miał przypominać skomplikowaną konstrukcję z różnych brył geometrycznych, w tym ze szklanej kuli, wiszącej na linach z sąsiedniego wieżowca i mieszczącej audytorium dla 4 tysięcy widzów.
Władimir Tatlin, model Pomnika III Międzynarodówki, 1919, ilustracja w domenie publicznej

W krajach anglosaskich popularne powiedzenie mówi: „marzenie architekta to koszmar inżyniera” (architect's dream engineer's nightmare) – im bardziej widowiskowa wizja projektanta, tym trudniej opracować dla niej realną, trwałą, wytrzymałą konstrukcję. Jednak to właśnie futurystyczne projekty, eksperymenty i utopijne propozycje od dawna inspirują jak najbardziej realny postęp. „Architektura jest w najwyższym stopniu środkiem tworzenia nowych możliwości” – piszą w swojej książce „Niepoprawni wizjonerzy” Ben van Berkel i Caroline Bos, twórcy pracowni UNStudio. Choć szklane kopuły, które R. Buckminster Fuller chciał rozpinać nad Manhattanem nigdy nie powstały, jego badania i projekty przysłużyły się rozwojowi technologii budowlanych, podobnie jak pozornie szalone konstrukcje z siatek i tkanin, jakie dla obiektów sportowych czy hal widowiskowych projektował Frei Otto. Shigeru Ban w latach w latach 80. projektował z tekturowych tub małe domki i pawilony, dziś technika pozwala na wznoszenie z tego materiału gmachów użyteczności publicznej (w Christchurch w Nowej Zelandii w 2013 roku powstała katedra dla 700 wiernych, wykonana z tektury, drewna i szkła).
Frei Otto, Stadion Olimpijski w Monachium, 1972, fot. Dave Morris, CC BY 2.0

Shigeru Ban, Katedra w Christchurch, fot. Jocelyn Kinghorn, CC BY-SA 2.0

W XXI wieku architektoniczna futurologia stoi przed nowymi wyzwaniami. Szczególnie w rozwiniętych krajach tzw. Zachodu, w których przepisów, regulacji, wymogów i ograniczeń, odnoszących się do architektury z roku na rok przybywa. Czy można zaprojektować odlotowy budynek, gdy trzeba się jednocześnie podporządkować dziesiątkom przepisów, dotyczących udogodnień dla niepełnosprawnych, zużycia wody, segregacji śmieci, pozyskiwania energii, zachowania powierzchni biologicznie czynnych, zlokalizowania parkingów, dostępu do światła dziennego, dopasowania do sąsiedniej zabudowy i układu drogowego i wielu innych regulacji, których współczesny  architekt nie może obejść. Jeszcze niedawno Helmut Jahn, projektant swego czasu uważanego za wizjonerski kompleksu rozrywkowo-biurowego przy Placu Poczdamskim w Berlinie (budowany w latach 1993-2000) mówił wprost, że dziś naprawdę szalone wizje da się realizować tylko w Chinach, To dlatego tam właśnie swoje filie otworzyły największe pracownie architektoniczne, od SOM po Zahę Hadid, OMA Rema Koolhaasa czy Herzog & de Meuron. Przyciągały ich nie tylko atrakcyjne oferty (projektowanie siedzib władz czy korporacji, ekstrawaganckich oper, filharmonii i muzeów, gigantycznych stadionów), ale i wymarzeni inwestorzy: nie liczący się z kosztami, otwarci na szalone pomysły, marzący o budowlach większych i bardziej widowiskowych niż te w krajach tzw. Zachodu). Ale nawet w Chinach rodzi się sprzeciw wobec „dziwactw”. Na początku 2016 roku rząd chiński ogłosił plan zaostrzenia przepisów i działania, mające na celu ukrócenie rozwoju „dziwnej architektury”. Chińscy decydenci dostrzegli zagrożenia, płynące z niepohamowanego rozwoju wizjonerskiej, ale i przeskalowanej, absurdalnie drogiej i zupełnie nie szanującej kontekstu architektury. Przedstawiciele chińskiego rządu postanowili ukrócić te praktyki i położyć nacisk na rozwój budownictwa bardziej związanego z chińską tradycją i kulturą, dopasowanego skalą do potrzeb, a także ekologiczną – szanującą środowisko, energooszczędną. W wydanym przez przedstawicieli chińskiej partii rządzącej na początku roku oświadczeniu można znaleźć tezę, w Europie wprowadzoną w życie wraz z modernizmem, że w architekturze to funkcja determinuje formę…
 Zaha Hadid, projekt nowego terminala lotniska w Pekinie, 2014, źródło: www.zaha-hadid.com

Dziś widowiskowe gmachy jeszcze silniej niż kiedyś powiązane są z polityką (i politycznym marketingiem): często fundują je władze krajów o wątpliwej reputacji, dla których efekt marketingowy jest ważniejszy niż koszty czy regulacje prawne (w tym gronie prym wiodą bogate kraje rejonu Zatoki Perskiej). Przykłądem politycznego zaangażowania jest też Astana, nowa stolica Kazachstanu, w której w ciągu ostatnich kilkunastu lat wybudowano nowe centrum z siedzibami władz, ośrodków kultury czy sportu, zgrupowanych wzdłuż paradnego bulwaru. Przeskalowane, monumentalne, ociekające złotem potężne gmachy są emanacją potęgi rządzącego krajem od 1991 roku prezydenta Nursułtana Nazarbajewa.


Astana, Kazachstan, Bulwar Nurzhol, fot. en and Nyetta, CC BY 2.0

W zmieniającym się świecie rola architekta także podlega ewolucji. Choć prawdziwych, pozbawionych hamulców i wręcz oderwanych od rzeczywistości wizjonerów nie ma wielu, nawet w ramach dopuszczanych przepisami granic projektanci tworzą oryginalne, nietypowe obiekty. „Istnieje błędne mniemanie co do roli architekta – tak jakby materia wizualna czy estetyka były głównymi obszarami zainteresowania tego zawodu. Chodzi o znacznie więcej niż to, co widzimy. To bardziej złożone zagadnienia. To, co definiuje społeczeństwa – liczne siły działające w nich, ich zainteresowania – dzięki architekturze staje się namacalne. Aspekty związane z klimatem, lokalizacją, demografią, kulturą, polityką, gospodarką, technologią, problemami społecznymi, a także aspiracje grup ludzkich i nasze własne ja – to wszystko jest niezmiennie obecne w każdym projekcie” – tłumaczył w wywiadzie dla portalu http://exclusivemag.pl Asaf Gottseman z pracowni Gottesman-Szmelcman Architecture. To międzynarodowe biuro odpowiada za projekt wielofunkcyjnego gmachu OVO we Wrocławiu, wyróżniającego się zarówno rzadko spotykanym połączeniem funkcji (hotel, mieszkania, sklepy, biura), jak i ekspresyjnym kształtem o narożach zaokrąglonych do kształtu jaja.
Większość współcześnie działających architektów przyznaje, że ich praca – to najczęściej pasmo  kompromisów i wyborów „złotego środka”. Rzadko dziś spotkać można architektów tak pewnych swej nietypowej, przełamującej standardy wizji jak Howard Roark, bohater powieści Ayn Rand „The Fountainhead” (na jej podstawie w 1949 roku powstał film, w którym upartego architekta grał Gary Cooper). Roark na zamówienie wielkiej korporacji zaprojektował dla niej potężny gmach – jego surowa forma jednak nie spodobała się inwestorom, żądającym dodania do niej klasycystycznych detali. Architekt nie zgodził się na ten kompromis – stracił nie tylko to zlecenie, ale i pracę, a na życie zaczął zarabiać pracując jako robotnik. „Nie buduję, żeby mieć klientów, ale mam klientów, żeby budować” – mówi Roark, w obronie swojej autorskiej wizji rezygnując z projektu, który zapewne otworzyłby przed nim drzwi do wielkiej kariery.  Czy dziś taka postawa jest możliwa?



*****

Poczet najsłynniejszych wizjonerów architektury:


Giovanni Battista Piranesi – XVIII-wieczny włoski artysta, wsławił się jako autor wykonywanych w technice akwaforty urzekajacych starannością oddania szczegółów widoków Rzymu, ale i cyklem grafik „Carceri d'Invenzione”, przedstawiających fantastyczne, wizjonerskie, przerażające i opresyjne wnętrza więzienne. 

 Giovanni Battista Piranesi, z serii "Le Carceri d'invenzione", 1745, ilustracja w domenie publicznej

Giovanni Battista Piranesi, z serii "Vedute di Roma", 1748-1774, ilustracja w domenie publicznej

 
Giovanni Battista Piranesi, z serii "Le Carceri d'invenzione", 1774-1761, ilustracja w domenie publicznej

Étienne-Louis Boullée i Claude Nicolas Ledoux – dwóch najważniejszych architektów francuskiego neoklasycyzmu, którzy poza projektowaniem rzeczywistych obiektów rysowali przeskalowane, monumentalne, fantastyczne gmachy, projektowali miasta idealne oraz wizjonerskie ogrody. 
 Étienne-Louis Boullée, "Restauration de la Bibliothèque nationale", 1785-1788, ilustracja w domenie publicznej 

Étienne-Louis Boullée, "Cénotaphe de Newton", 1784, ilustracja w domenie publicznej 

Antonio Sant'Elia – włoski futurysta, autor manifestu, w którym apeluje o zerwanie z wszelką tradycją i projektowanie miast i budynków, pasujących do nowych czasów maszyn. Od 1912 roku opracowywał projekty futurystycznego miasta Città Nuova, zapełnionego przez drapacze chmur, połączone mostami i wiaduktami.
Antonio Sant'Elia, 1914, ilustracja w domenie publicznej

Archigram – założona w 1961 roku brytyjska grupa, w skład której weszli doświadczeni i utytułowani architekci (Warren Chalk, Dennis Crompton i Ron Herron) oraz młodzi adepci studiów (David Greene, Peter Cook i Mike "Spider" Webb), wspólnie buntujący się przeciwko skostniałym zasadom i przyzwyczajeniom, pętającym architekturę. Projektowali utopijne miasta, futurystyczne domy, a nawet wizjonerskie pojazdy czy ogrody, wszystkie swoje propozycje przedstawiając w estetyce komiksu i pop-artu. 

Archigram, Walkig City, 1964, źródło: www.archigram.net

R. Buckminster Fuller – to chyba najbardziej prominentny wizjoner architektury, powszechnie szanowany autorytet, posiadacz  28 patentów, autor 28 książek i laureat 47 honorowych stopni naukowych. W jego wizjonerskiej twórczości przeplatały się architektura, wzornictwo, zaawansowana inżyniera, kartografia, biofizyka i filozofia. Najbardziej znaną jego konstrukcją jest kopuła geodezyjna, wielościan, w którym z trójkątów równoramiennych tworzy się wytrzymała, odporna, a zarazem bardzo lekka kula (wiele takich konstrukcji powstało, znacznie większymi Buckminster Fuller chciał nakrywać całe miasta). 

Buckminster Fuller, The Montreal Biosphère, 1967, fot. Cédric Thévenet, CC BY-SA 3.0

Oskar Hansen, Zofia Hansen – polscy architekci, autorzy koncepcji Linearnego Systemu Ciągłego (LSC), utopijnej wizji nowej organizacji przestrzeni zarówno miasta, jak kraju. LSC zakładał budowę w Polsce systemu wielkich miast w formie pasów, ciągnących się z południa na północ. W owych miastach wszystkie funkcje: praca, mieszkanie, rekreacja, przemysł, usługi itd. miały biec w układzie równoległych stref odpowiednio rozdzielonych pasami zieleni. LSC był wyrazem sprzeciwu wobec tradycyjnie kształtowanych miast, rozlewających się w różnych kierunkach wokół centrum.

Oskar Hansen, Osiedle Słowackiego, Lublin, ucieleśnienie idei LSC

Jan Kaplický – od 1968 roku żyjący w Wielkiej Brytanii Czech, twórca pracowni Future Systems. Realizował gmachy o futurystycznych formach (np. centrum handlowe Selfridges w Birmingham), rysował też utopijne wizje miast przyszłości. W 2009 roku wygrał konkurs na projekt nowej siedziby Biblioteki Narodowej w Pradze. Szalony, kontrowersyjny, poddany został miażdżącej krytyce. Stres, związany z koniecznością obrony swojego projektu był podobno przyczyną nagłej śmierci architekta.
Jan Kaplický, centrum handlowe Selfridges w Birmingham, 2003, fot. Bs0u10e01, CC BY-SA 3.0


BIG – Bjarke Ingels Group – duńska pracownia, prowadzona przez Bjarke Ingelsa, który poza wizjonerskimi pomysłami poświęca wiele czasu na edukowanie w sprawach architektury, promowaniu nowatorskich rozwiązań i tłumaczeniu swoich koncepcji. W dorobku pracowni znajduje się tak samo wiele zrealizowanych, jak i utopijnych wizji. 

BIG, projekt dzielnicy rządowej w Oslo, 2014, źródło: www.big.dk

Vincent Callebaut – eko-wizjoner, autor najbardziej spektakularnych koncepcji pływających i podwodnych miast, samowystarczalnych, porośniętych przez lasy  wieżowców, budynków inspirowanych strukturą ludzkiego DNA czy gigantycznych super-ekologicznych osiedli dla tysięcy mieszkańców. 40-letni Belg pracuje na stałe we Francji, a wszystkie swoje wizje uzasadnia koniecznością zmiany myślenia o architekturze, wymuszonej przez zmiany klimatyczne, zanieczyszczenie powietrza i czekającą nas zapewne z tego powodu ekologiczną katastrofę. 
Vincent Callebaut, projekt budynku - miejskiej farmy dla Nowego Jorku, 2009, źródło: http://vincent.callebaut.org

Wizje zrealizowane – symbole swoich czasów:

Walt Disney Concert Hall, Los Angeles, proj. Frank Gehry
Niektórzy uważają, że od tego się wszystko zaczęło – widowiskowy, oderwany od kontekstu i niepodobny do żadnej innej istniejącej budowli gmach miał zapoczątkować pod koniec lat 90. XX wieku falę ekstrawaganckich, ekspresyjnych, szalonych budowli. Gehry halę widowiskową dla wytwórni Disneya zaczął projektować pod koniec lat 80., niedługo później stworzył wizję ikonicznego Muzeum Guggenheima w Bilbao. Oba te obiekty do dziś są symbolami nowej epoki w myśleniu o architekturze. 

Walt Disney Concert Hall, Los Angeles, proj. Frank Gehry, fot. John O'Neill, GFDL 1.2

Siedziba CCTV, Pekin, proj. Rem Koolhaas
To ten budynek, oddany do użytku w 2012 roku, stał się pretekstem do zmiany przepisów, zapowiedzianej w styczniu 2016 roku przez chiński rząd. Wysoki na 234 metry, ekspresyjnie łamany biurowiec – siedziba głównej chińskiej stacji telewizyjnej – jest jednym z najbardziej dziś rozpoznawalnych współczesnych obiektów architektonicznych. Choć jeszcze niedawno szeroko opisywany jako ucieleśnienie wizjonerskiej koncepcji, został uznany za zbyt drogi i za duży do swojej lokalizacji, stając się symbolem wynaturzenia, jakie nastąpiło w ostatnich latach w chińskiej architekturze. 

Siedziba CCTV, fot. Francisco Anzola, CC BY 2.0

Burdż Chalifa (Burj Khalifa, Burj Dubai), Dubaj, proj. Adrian Smith i SOM
Najwyższy budynek świata, sięgający blisko 830 metrów powstał w 2010 roku. Jest wcieleniem marzenia o budowaniu bardzo wysoko – gdy powstawał, przewyższył dotychczasowego rekordzistę, budynek Taipei 101 o ponad 300 metrów. Pasja do budowania wysokościowców trwa na świecie od początku XX wieku, od kiedy zdobycze techniki pozwoliły na wznoszenie takich obiektów. Mimo że dubajski drapacz chmur okazał się finansową porażką trwają prace nad pobiciem jego rekordu wysokości.

Burj Khalifa, fot. Donaldytong, CC BY-SA 3.0

Bosco Verticale, Mediolan, proj. Stefano Boeri
Mówi się, to właśnie w stronę integrowania architektury i natury musimy zmierzać, że w obliczu problemów ekologicznych – zanieczyszczenia środowiska czy wyczerpywania się zasobów energii architektura musi się diametralnie zmienić, tak pod względem technologicznym, jak formalnym. „Wertykalny las”, wybudowane w 2014 roku w Mediolanie dwa wieżowce mieszkalne gęsto porośnięte zintegrowaną z architekturą zielenią mogą być pierwszym znakiem tych zmian. 

Bosco Verticale, fot. Luca Nebuloni, CC BY 2.0